piątek, 30 stycznia 2015

ALMIGHTY

Dziękuję za wasze komentarze <3 Naprawdę się spisałyście, teraz zapraszam na kolejną część czyli Almighty mam nadzieję, że się wam spodoba. Prolog już wkrótce <3

sobota, 17 stycznia 2015

Epilog.


http://leimia.blogspot.com/?m=1
Miesiąc. Dokładnie jeden miesiąc minął od ostatnich wydarzeń. Trochę zmieniło się w moim życiu. Wynajęłam mieszkanie razem z moim nowo poznanym przyjacielem Michael'em, ale woli jak mówi się na niego Mike. Przyjechał na studia ze swoimi przyjaciółmi, tyle że oni mieszkają w akademiku. Luke, Calum i Ashton często przychodzą do nas, a potem wychodzimy do klubów, w których jeszcze nie byliśmy. Co ze mną? Nadal chodzę do szkoły, ale już ustaliłam, że po przerwie świątecznej ją kończę, mam już plany związane z moją przyszłością. Bez niego. Pewnie jesteście ciekawi jak to się skończyło... Więc.

Kiedy wróciłam do mojego domu, od razu wzięłam się za rozpakowywanie moich rzeczy. W duchu cieszyłam się, że rodzice nie sprzedali tego domu, tak jak im to kiedyś proponowałam. Kiedy byłam już prawie rozpakowana, a z moich oczu nie mogło wypłynąć już ani kropli łez, w domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Przetarłam oczy i zeszłam na dół. Spojrzałam na siebie w lustrze, wyglądałam źle. Bardzo źle. Modliłam się żeby to była mama, albo chociaż Harry. Niestety moje modlitwy na nic. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Kate. Nie wiem po co ona tu przyszła, ale kiedy tylko mnie zobaczyła, jej uśmiech zszedł z twarzy. W sumie wolę teraz być w jej towarzystwie, niż Nialla. Fakt, to nie jego wina, że tak się stało, bo oni byli razem przed nami, więc nie powinnam go winić. Ale nie chcę stać na drodze do jego szczęścia. Ja mu tego dziecka nie dam, przynajmniej nie w tym momencie. A on ma już 25 lat, to idealny moment na dziecko. Zaprosiłam dziewczynę do środka i bez słowa udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, podkurczyłam nogi, a Kate usiadła obok mnie powoli. Tak, jakby bała się, że mogę nagle wybuchnąć. Przez chwilę żadna z nas się nie odzywała. To była niezręczna cisza. Na szczęście, albo i nie, przerwała ją Kate.
-Powiesz mi, co się stało?- Spytała, przybliżając się. Ja nic nie mówiłam, nie wiedziałam czy mogę jej ponownie zaufać. Po tym, co zrobiła, co powiedziała… Nie wiem czy potrafię. –Em, ja wiem, że źle zrobiłam. Nie powinnam mówić takich rzeczy. Przepraszam… Ja po prostu…
-Niall…- wychrypiałam
-Co z nim nie tak?- Głośno westchnęłam i stwierdziłam, że powiem jej prawdę. W końcu ja też nie postąpiłam fair wobec niej. Nie byłam z nią szczera, a na to zasługiwała.
-My… Uprawialiśmy seks w ostatni dzień wakacji, potem zaczęliśmy się spotykać. Było wszystko świetnie tylko, że musieliśmy się ukrywać, nikt o nas nie wiedział. No może po za jego rodzicami i moimi, ale oni dowiedzieli się później. Zamieszkaliśmy razem, nawet uprawialiśmy seks w szkole kilka razy, ale to nieważne… On teraz będzie miał dziecko. Ze swoją byłą- ostatnie zdania powiedziałam ostatkami sił, ze łzami w oczach.
-Em, bo widzisz… Ja wiedziałam o tym…- Popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. –To ja byłam „Przyjacielem”-
-Co kurwa? Proszę powiedz, że żartujesz- gwałtownie wstałam z kanapy.
-Posłuchaj mnie, ja chciałam dobrze- ona również wstała
-Dla kogo? Chyba tylko dla siebie.
-Nie Emily… Dla nas- szepnęła i podeszła do mnie, uważnie obserwowałam jej ruchy, ale ostatni mnie mocno zszokował. Pocałowała mnie. Ale nie jak przyjaciółkę, jak dziewczynę, w sensie tak, jakbyśmy były parą. Poczułam obrzydzenie, od razu ją od siebie odepchnęłam.
-Co to kurwa miało być?!- Krzyknęłam.
-Przepraszam, powinnam powiedzieć ci wcześniej. Od jakiegoś czasu, zakochałam się w tobie… To trwa już kilka miesięcy, nie potrafiłam nic z tym zrobić, a kiedy pojawił się Niall, poczułam się zagrożona…- przerwał jej dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć. Na zewnątrz stał Niall.
-Um, hej… Chciałem się tylko pożegnać- powiedział zmieszany
-A, więc wracasz do Irlandii- szepnęłam, a on tylko skinął głową. Chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, ale Niall przybliżył się do mnie i lekko pocałował w usta.
-Powiedz jedno słowo, a zostanę- szepnął, patrząc mi w oczy.
-Niall, nie chcę stawać ci na drodze do szczęścia-
-To ty mi je dajesz.
-Niall, będziesz miał dziecko, to jest najpiękniejszy prezent, który kobieta może dać mężczyźnie, a dziecko powinno wychowywać się z mamą i tatą-
-I tak nie będę go kochał, kocham tylko ciebie
-Nie możesz tak mówić… To twoje dziecko, powinieneś teraz czekać aż się urodzi, a potem wychować go na dobrego człowieka. Zrób to, dla mnie- szepnęłam i położyłam dłoń na jego policzku.
-Kocham cię- szepnął i jeszcze raz mnie pocałował, oddałam pocałunek. Chciałam go zapamiętać, po już nikt mnie tak nie pocałuje jak on.
-Ja ciebie też, ale już musisz iść, jeżeli nie chcesz spóźnić się na samolot- odsunęłam się od niego.
-Ale ja chcę się spóźnić- zaśmiałam się cicho
-Pa Niall, odzywaj się czasem- chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ja zamknęłam drzwi. Wiem, to nie było mądre, ani miłe, ale on nigdy by nie pojechał.
Jeżeli kochasz, daj mu odejść.
Wróciłam do salonu, gdzie Kate siedziała na kanapie, trzymając jakąś kopertę.
-Chyba powinnam już iść, chciałam ci jeszcze powiedzieć, że wyjeżdżam do Ameryki. Mam też dla ciebie to.-Wręczyła mi kopertę. –Jeszcze raz przepraszam za moje liczne błędy, widzę, że go kochasz.- Nic więcej nie powiedziała tylko wyszła… Tak po prostu. Zostawiła mnie z kopertą i milionem pytań w głowie.

Pół godziny wpatrywania się w kopertę później, postanowiłam ją w końcu otworzyć. Skanowałam wzrokiem kartki, kiedy w końcu ostanie zdanie uświadomiło mnie co to jest.
Niall Horan 1% na prawdopodobieństwo ojcostwa.
Wszystko we mnie buzowało, jakbym zaraz miała wybuchnąć ze szczęścia. Niall nie jest ojcem dziecka. To nie jego dziecko. Kiedy wstałam z koperty wypadła jeszcze jedna kartka. Podniosłam ją i zaczęłam czytać.
Em.
Wiem, że spieprzyłam. Ale kocham Cię. Nie chciałam aby to tak wyszło. To są prawdziwe wyniki testu na ojcostwo. Holly ma tą fałszywą ale też prawdziwą.
Życzę Ci szczęścia.
K.
Pobiegłam szybko się przebrać, w międzyczasie zamówiłam taksówkę. Zbiegłam na dół i ubrałam buty oraz kurtkę. Wzięłam portfel, klucze i kopertę i wybiegłam z domu, wcześniej zamykając drzwi na klucz. Poprosiłam taksówkarza by zawiózł mnie na najbliższe lotnisko i by zrobił to jak najszybciej.

Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Zapłaciłam kierowcy i wsiadłam z auta. Pobiegłam szybko do informacji, była kolejka wiec niegrzecznie wepchnęłam się na sam przód. Kilka osób się oburzyło ale miałam to gdzieś.
-Przepraszam za ile startuje samolot do Irlandii do Dublina?- spytałam kobietę przy ladzie. Ona coś wystukała w komputerze i uśmiechnęła się przepraszająco.
-W tej chwili właśnie wylatuje-
-Nie możecie go jakoś zatrzymać?!-krzyknęłam
-Proszę się uspokoić, inaczej zawołam ochronę- ostatecznie zrezygnowałam. Juz i tak nic nie zrobię... Smutna odeszłam od biurka. Usiadłam na stołku i zaczęłam płakać... Nagle ktoś zaczął szturchać mnie w ramię.
-Hej- podniosłam wzrok na blondyna stojącego nade mną -Wszystko okej?-spytał i usiadł obok.
-Um.. Nie.- chciałam juz odejść ale chłopak mnie zatrzymał
-Ej czekaj. Dopiero przyjechaliśmy i chcielibyśmy kogoś tu poznać -uśmiechnął się do mnie i wystawił rękę -Jestem Luke-
-Emily- uścisnęłam ją -przepraszam ale muszę już iść -
-Emily czekaj. Może zostawisz mi swój numer to kiedyś może wyskoczymy na kawę -
-Przepraszam, ale dopiero rozstałam się z chłopakiem wiec...-chłopak zaczął się śmiać
-Przepraszam ze mnie zrozumiałaś w ten sposób. Wiesz, jestem gejem wiec nie masz się co obawiać. I przykro mi z powodu chłopaka.
-Okej. Daj mi twój telefon - chłopak dał mi swojego IPhone a ja wpisałam mu swój numer.
-W takim razie do zobaczenia Emily.

Witam was w ostatnim rozdziale Hard. Teraz. Druga część pojawi się dopiero gdy będzie minimum 19 komentarzy czyli tyle ile obserwatorów.

Kocham was ❤ 

A teraz. Przepraszam za te przerwy. Pomagałam przyjaciółce w jej blogu na który was zapraszam. 
Druga część będzie dopiero po 19 komentarzach.
http://leimia.blogspot.com/?m=1